Jak co roku o tej porze, nasilają się plotki i ploteczki, mniej lub bardziej wiarygodne – inne wydają się być wyssane z palca. Czego dotyczą? Przyszłych składów, transferów i sum za jakie kierowcy podpiszą nowe kontrakty z obecnymi lub nowymi zespołami uczestniczącymi w serialu grand prix. Jak co roku, mamy także zawodnika, a w naszym przypadku dwójkę zawodników, którzy trzymają klucze do otwarcia drzwi do rynku transferowego na sezon 2010. Robert Kubica jest jednym z tych zawodników.
Cały cyrk F1, łącznie z Renault, stawił się w Walencji na kolejną rundę grand prix, po miesięcznym odpoczynku, który nie oznaczał, że nic się nie działo od zakończenia Grand Prix Węgier. Po pierwszym w sezonie zwycięstwie bolidu z systemem KERS i powrocie Lewisa Hamiltona do kręgu zwycięzców oraz groźnym wypadku Felipe Massy w trakcie kwalifikacji do w/w wyścigu, cały światek zelektryzowały dwie informacje: "BMW out" oraz "Michael is back". Z powrotu Wielkiego Schu na razie nic nie wyszło, jednak zjazd do garażu na dobre przypieczętowało BMW. Odnośnie Michaela Schumachera pozwolę sobie później napisać kilka zdań oraz poproszę was o wydanie opinii na ten temat. Jakiej? O tym poniżej.
Postanowiłem podsumować plotki i głosy, jakie daje się usłyszeć i przeczytać w najróżniejszych wywiadach i doniesieniach na temat przyszłości obecnych i przyszłych kierowców, ocenić ich szansę oraz wiarygodność napływających zewsząd informacji. Kto zatrzyma obecną posadę kierowcy w zespole, kto dostanie lepszy kokpit, a komu podziękujemy za usługi w 2010 roku?
Red Bull Racing
Zaczynajmy od "pewniaków". Zespół kompletny. Posiadający w swoim składzie dwóch świetnych kierowców, dobrze się uzupełniających. Oficjalnie bez team orders, jednak faworyzowanie młodego Vettela wydaje się być oczywiste. Zespół nareszcie poczynił znaczące postępy w górę całej stawki. Umożliwiło to "zresetowanie" przepisów przed tegorocznym sezonem i Adrian Newey mógł nareszcie w pełni pokazać swój talent genialnego konstruktora bolidów F1. Przypomnijmy, iż w pierwszej części sezonu byli jedynym zespołem, który nie posiadał podwójnego dyfuzora (w Grand Prix Monako użyli go pierwszy raz) oraz nie posiadali i nie planują korzystania z systemu odzyskiwania energii KERS, a mimo to nawiązywali równą walkę z Brawn GP od samego początku.
Podsumowanie
Plusy:
posiadają świetne zaplecze finansowe gigantycznego koncernu, jakim jest Red Bull;
mają Adriana Neweya, który stworzył świetną bazę wyjściową do bolidu na sezon 2010;
posiadają najlepszą parę kierowców, łącząc młodość z doświadczeniem w idealnych proporcjach – nie przesadzając jak McLaren w 2007 roku z Alonso i Hamiltonem (patrz też Senna vs. Prost);
obaj kierowcy są w stanie poprowadzić i wygrać wyścig w każdych warunkach.
Minusy:
Adrian Newey zaczyna coraz głośniej mówić o swojej drugiej pasji. Chciałby zaprojektować zwycięski jacht do Cup America;
jeżeli Vettel w 2010 roku nie dostanie bolidu równie szybkiego co obecnie, jednak bardziej niezawodnego, może zacząć rozglądać się za nowym pracodawcą;
Sebastian "baby Schumacher" Vettel, ciągle popełnia zbyt dużo błędów, które eliminują go z wyścigów i odbierają cenne punkty w walce o MŚ.
Sebastian Vettel
Zeszłoroczny sezon za kierownicą siostrzanego Toro Rosso dał do zrozumienia Red Bullowi, iż Vettel to materiał na mistrza świata, a jedynym czego mu brakuje to bolid, potrafiący walczyć o wygraną w każdym wyścigu. Poprawki, jakie Red Bull pokazał w Wielkiej Brytanii nie były krokiem – były skokiem we właściwym kierunku. Jednak strata Vettela do Jensona Buttona jest w 100% jego winą. Gdyby nie wypadek/kolizja z Robertem Kubicą w Grand Prix Australii; piruet podczas szalonego monsunu w Malezji; błąd na zakręcie numer 1 w Monte Carlo... strata kilkunastu punktów do Jensona mogłaby spokojnie zamienić się w przewagę nad Brytyjczykiem i jedno, może dwa zwycięstwa więcej.
Tegoroczny sezon jednak jeszcze się nie skończył, a szansa na końcowy triumf ciągle istnieje, dodatkowo posiada on gwarancję na starty w przyszłorocznym i kolejnych sezonach w barwach Red Bulla. Dodatkowo Dietrich Mateschitz, właściciel Red Bulla, po wycofaniu się BMW nie musi się martwić o to, że koncern z Monachium upomni się o młodego Niemca. Mniej błędów, więcej zimnej krwi oraz kalkulacji i czasami 8 lub 6 punktów zamiast 10, a Red Bull może sprawić sobie oba tytuły.
Mark Webber
Australijczyk staje się jednym z najbardziej doświadczonych kierowców w Formule 1, mimo iż jego debiut w Minardi w 2002 roku wielu starszych kibiców może wspominać, jakby miał miejsce kilka tygodni temu. Zawodnik po przejściach, podobnie jak Jenson Button. Zaliczał wzloty i upadki, a to buduje charakter i... prędkość. Jednak dopiero w tym sezonie dostał bolid umożliwiający walkę o wygraną (łącznie 6 wizyt na podium w tym roku). Z Red Bullem od 2007 roku, a podczas GP Niemiec '09 przedłużył kontrakt na kolejny sezon, zapewniając zespołowi Red Bull najprawdopodobniej najmocniejszy i najpewniejszy skład sezonu A.D. 2009.
Tak, tak, najmocniejszy. Czytając to masz na myśli Ferrari? Z Alonso i Massą? Przypomnij sobie co działo się w McLarenie w 2007 roku. Sądzisz drogi czytelniku, że Alonso, kierowca bezkompromisowy, bezwzględnie wymagający statusu gwiazdy (dwóch tytułów MŚ nie rozdają od tak za rogiem) będzie "partnerem" baby-Felipe? Never.
Wg mnie w Formule 1 zostanie na najbliższe 3-4 sezony. Jeżeli nie znudzi mu się motosport, to z chęcią przygarnie go DTM lub auta klasy GT, w których odnosił spore sukcesy przed F1, lub Australijska seria V8.
Brawn GP
Ross Brawn stworzył coś z niczego. Wyniki kampanii 2009, mimo ostatniego załamania formy lidera mistrzostw Jensona Buttona, wydają się pewnie zmierzać w ręce Brawna. Zwycięstwo Rubensa w Hiszpanii dało początek dwóm rodzajom plotek. Jedne, iż jest to pożegnanie się Rubensa z F1 w dobrym stylu, drugie, iż Brazylijczyk jak wino, im starszy tym lepszy i nadal przez myśl nie przechodzi mu odłożenie kasku na półkę. W przerwie zimowej Rubens odganiał od Hondy/Brawna Bruno Sennę, jak od ognia, argumentując to tym, aby nie zmarnował sobie kariery, pierwszego sezonu w tak "kiepskim zespole". Obecnie Senna znacznie śmielej dobija się do drzwi Formuły 1, jak sam przyznając prowadzi oficjalne rozmowy z czterema zespołami.
Ross Brawn i Nick Fry zapewnili sobie także sponsora na przyszłoroczny sezon. Zostanie nim podobno linia lotnicza Emirates, w skrócie, McLaren traci drugiego dużego sponsora. Virgin Group najprawdopodobniej wykupi w całości Manora, zadomawiając się w F1 na kilka lat. Ostatnim problemem jest silnik. Kontrakt z Mercedesem, za zgodą Force India, został podpisany w ekspresowym tempie tylko na jeden sezon. Nowy kontrakt będzie opiewał na trzy lub cztery najbliższe lata.
Podsumowanie
Plusy:
odszedł BAR, zniknęła Honda, zaczęli wygrywać; jakaś recepta dla BMW?
ROSS BRAWN;
sezon 2010 będzie ewolucją, a nie rewolucją przepisów, tak więc obecny bolid jest dobrą bazą do budowania kolejnej "mistrzowskiej" maszyny;
mimo ograniczonego budżetu w tym sezonie i przegonienia ich przez zespoły Red Bulla i McLarena, potrafili złapać drugi oddech po miesięcznej przerwie i odnaleźć formę z pierwszych wyścigów tego sezonu, czego przypieczętowaniem jest zwycięstwo Barrichello w Hiszpanii;
jeżeli odnajdą dużego sponsora, który zainwestuje w zespół przez najbliższe 3-4 sezony, wtedy mogą zbudować wokół siebie świetną ekipę wyścigową jak Williams. Niezależną i szybką, pracującą wg swoich zasad, bez wytycznych producenta i nastawienia na wyniki "tu i teraz".
Minusy:
brak głównego sponsora; Virgin to przelotna znajomość;
brak silników na 2010 rok. Kontrakt z Mercedesem, za zgodą Force India, został podpisany w ostatniej chwili tylko na jeden sezon;
Rubens Barrichello bliżej końca kariery niż kiedykolwiek wcześniej. W tym sezonie, w wywiadach zaczyna o tym wspominać. W latach ubiegłych, mimo słabej formy Hondy i załapaniu się na grid 2009 w ostatniej chwili wciąż zarzekał się, że chce dalej się ścigać, jednak młodzieńczy zapał musiał kiedyś się wypalić – to juz 17 sezon (!).
Jenson Button
Od debiutu w Grand Prix Australii minęło bez mała 10 lat, jednak chęć do jazdy i ambicja nie zniknęła. "Dżej-Bi" jest zdeterminowany, musi zdobyć tytuł, taka okazja może już nigdy nie mieć miejsca. Niezależnie jednak od wyniku rywalizacji obu kampanii mistrzowskich w 2009 roku, jego pozostanie w zespole wydaje się pewne. Z tą ekipą zaliczył tak wiele wzlotów i upadków, iż obie strony są sobie coś winne. Nick Fry ostatnio daje sygnały, jakoby chciał Brytyjczyka związać z teamem kontraktem długoterminowym. Ostatni taki pakt z diabłem o mało nie doprowadził do zakończenia kariery. Zasiedzenie w BAR i Hondzie z każdym sezonem wyglądało gorzej, jednak obecnie bez presji możnego koncernu, atmosfera się oczyściła i powstał zespół ludzi z pasją, na wzór Williamsa i Force India. Za rok, kombinacja JB i BGP-002 będzie kandydatem numer 1 do walki o tytuł, gdyż rok 2010 będzie ewolucją, a nie jak to miało w marcu tego roku – rewolucją. Jedyny warunek? Silnik od Mercedesa.
Ostatnie dwa sezony to droga przez piekło, teraz czas na tytuły. Scenariusz rodem z filmów kat. B, z Sylwestrem Stallone, "from zero to hero" w kilka tygodni – na naszych oczach.
Rubens Barrichello
Bliżej końca, aniżeli początku. Czas kończyć. Przypominacie sobie, jak podczas przekształcania się zespołu Honda w Brawn GP, Rubens głośno krzyczał w mediach, aby Bruno Senna nie podpisywał kontraktu z Hondą/Brawnem na 2009 rok? Tak, tak Rubens, tak jak Jenson i Ross Brawn wiedzieli, że bolid na 2009 rok jest wynikiem ich dwuletnich modłów i "stary" Brazylijczyk nie chciał, aby "młody" Brazylijczyk spijał śmietankę w tym sezonie. Rubens w trakcie sezonu pierwszy raz od wielu lat wspominał o zakończeniu kariery. To juz SIEDEMNASTY sezon (!). Wydaje mi się, że po cierpkich słowach pod adresem zespołu po tegorocznym Grand Prix Niemiec, zawarli z Rossem porozumienie. W skrócie: damy Ci nacieszyć się jednym-dwoma zwycięstwami i skończysz karierę bez stękania w dobrym stylu, pieczętując to jeszcze tytułem konstruktorów dla Brawna. Od cała zagadka. Powiecie, że Rubens po wyścigu znowu wspominał, że nadal chce rywalizować? Michael też długo zwodził opinie publiczną co do wycofania się z Formuły 1. Wg mnie Rubens ogłosi rozbrat z F1 na Interlagos, gdzie Brawn będzie chciał zagwarantować mu pierwsze i ostatnie zarazem zwycięstwo w Brazylii, plus ogłoszenie jako swego następcy Bruno Senny w zespole Brawn. Scenariusz aż nadto wyidealizowany? Zobaczymy.
Jedyną alternatywą dla Rubinho wydaje się być Williams, lecz czy będą chcieli przyjmować emeryta na przechowanie? Szczerze w to wątpię.
Czy Rubens odejdzie z fanfarami, u stóp drugiego szczytu swej kariery? Czy zapamiętamy go tak, jak Hakkinena, M. Schumachera, czy będzie odcinał kupony od swojego CV jak Villeneuve lub Alesi przez następnych kilka lat?
Williams
Zespół, który obronił się przed sprzedaniem czy przejęciem w ostatnich kilku burzliwych latach. W nadchodzącym sezonie rysują się trzy, jeśli nie cztery wielkie znaki zapytania. Brak głównego sponsora, Royal Bank of Scotland borykający się z problemami finansowymi kończy współpracę. Brak silników, kontrakt z Toyotą zostanie najprawdopodobniej zerwany z końcem tego sezonu. Najprawdopodobniej puste dwa kokpity. Nico Rosberg coraz mocniej łączony jest z McLarenem, a Nakajima w przypadku braku silników Toyoty pod maską zakończy karierę – na pewno w Williamsie. Przegrywa 29,5 do zera z Nico. W ostatnim wywiadzie Frank Williams mocno akcentuje chęć pozostawienia 24-letniego Niemca w kokpicie nr 1, ze statusem gwiazdy, w innym, Patrick Head, niejako pogodzony z odejściem Nico do "innego" teamu, życzy mu wszystkiego najlepszego w nadchodzącej przyszłości.
Jakie są w takim razie możliwości dla Franka Williamsa? Williams Renault. Brzmi znajomo? Mistrzowska kombinacja z lat 96-97, najprawdopodobniej pojawi się ponownie w stawce. Kontrakt z Toyotą wymuszałby ponownie podarowanie jednego kokpitu jednemu z protegowanych Toyoty, a w tej chwili gdy Nico zgarnia 29,5 punktu, wyprzedzając Lewisa i Kimiego, drugi kierowca zalicza zero, dysponując takim samym sprzętem, pogrążając pozycje ekipy Williamsa w klasyfikacji konstruktorów.
Jeżeli chcesz pojawić się w Formule 1, musisz nazywać się Sebastian lub... Nico. Niemiec Nico Hulkenberg, kierowca testowy Williamsa, siedzi cicho, podobnie jak Liuzzi z Force India, wydając się mocnym kandydatem do miejsca w przyszłorocznym kokpicie. Dodatkowo mamy sporą grupkę chętnych: Robert Kubica, Nick Heidfeld, Rubens Barrichello, Heikki Kovalainen. Jest w czym wybierać.
Podsumowanie
Plusy:
Frank Williams i Patrick Head;
zespół pasjonatów, wspaniała historia stojąca za zespołem;
czy ewentualna współpraca z Renault, będzie wynikami nawiązywała do sukcesów z lat 96-97?
tegoroczny bolid jako baza dla przyszłorocznej maszyny;
KERS własnej konstrukcji, który będzie łatwiej zaadoptować do dowolnej jednostki napędowej w przyszłym sezonie.
Minusy:
brak silników na przyszły sezon, jeśli nie Toyota to... Renault?
w przypadku odejścia Rosberga i rezygnacji z Toyoty, dwóch nowych kierowców, będzie oznaczało budowanie na nowo wszystkich relacji z inżynierami, mechanikami, a to odbija się czkawką na przedsezonowych testach i pierwszych wyścigach sezonu;
brak głównego sponsora na przyszłoroczny sezon. Bank RBS kończy kilkuletnią współpracę z zespołem z powodu kryzysu.
Nico Rosberg
Williams chce go zostawić i ma ku temu powody. Niemiec zalicza swój najlepszy sezon w F1 od momentu debiutu w 2006 roku, jednocześnie wyrabiając sobie bardzo silną pozycję na liście transferowej. Jest nim mocno zainteresowany McLaren, który nie jest zadowolony z usług Kovalainena, a dokładniej Mercedes. Od czasu powrotu koncernu ze Stuttgartu do wyścigów grand prix, tylko jeden niemiecki kierowca startował za kierownicą bolidu napędzanego silnikiem Mercedesa. Cały sezon 1994 w zespole Sauber-Mercedes jeździł Heinz-Harald Frentzen. Nico Rosberg demoluje w tym sezonie swojego kolegę zespołowego, który co dziwne, rok temu niczym nie ustępował młodemu Niemcowi. W pierwszej połowie zeszłorocznego sezonu to Nakajima punktował 4 razy (Australia, Hiszpania, Monako i Wielka Brytania), dość regularnie zważywszy na debiutancki sezon i posiadał jednopunktową przewagę nad Rosbergiem. Obecnie, po rozegraniu 11 rund mistrzostw, Japończyk posiada dokładnie 29,5 punktu mniej od Rosberga, który zajmuje wysokie piąte miejsce w klasyfikacji generalnej, wyprzedzając m.in. Lewisa Hamiltona i Kimiego Raikkonena.
Syn Mistrza Świata z 1982 roku – Keke Rosberga do swojej fenomenalnej szybkości dokłada także drugą co do najdłuższych, serię zdobyczy punktowych w tym sezonie, zaraz po Jensonie Buttonie, który do tej pory punktował w każdej rundzie grand prix. Od czasu Grand Prix Monako w maju (!) Rosberg wywoził z kolejnych wyścigów min. 3 punkty.
McLaren Mercedes chciał zwabić do siebie Nico juz w 2007 roku, jednak ojciec zblokował transfer, przeczuwając to, co będzie się działo z ewentualnym partnerem debiutującego wówczas Lewisa Hamiltona. Jednak tym razem narodowość może przeważyć. McLaren nareszcie odrobił lekcję i doprowadził bolid do ładu, który idealnie współgra z najlepszym silnikiem w stawce i systemem KERS. Bolid jest gotowy do wygrywania wyścigów, co udowodnił nam Lewis w ostatnich dwóch wyścigach. Kovalainen nie potrafi wycisnąć maksimum, podobnie zresztą jak w zeszłym roku. Lewis Hamilton ciągle jest gwiazdą nr 1, niezagrożoną gwiazdą w McLarenie, jednak w połączeniu z Nico mogą obok pary Vettel-Webber stanowić najlepiej uzupełniająca się parę kierowców na padoku sezonu 2010. Nico może nareszcie zacząć wygrywać wyścigi, jednak o zdobyciu tytułu, mając za partnera Lewisa, w najbliższej perspektywie może zapomnieć.
Kazuki Nakajima
Nie udało się zaimponować młodemu Japończykowi ani razu w tym sezonie, mimo iż czasami przejawiał przebłyski szybkości, jednak wyniki są bezlitosne. Nico 29,5 punktu, Kazuki... zero. Wyniki zeszłego sezonu były dobrym prognostykiem na tegoroczny, jednak kolejny syn byłego kierowcy F1 zupełnie nie może sobie poradzić w odnalezieniu się w bolidzie konstrukcji 2009. Może to być koniec przygody z F1, chyba że protegowany Toyoty wyciągnie asa z rękawa w ostatnich wyścigach i uzyska wystarczający kredyt Toyoty na starty w przyszłym sezonie, pytanie tylko gdzie? Krążą plotki, jakoby 3-letnia współpraca Williamsa z Toyotą nie miałaby być kontynuowana. Jeśli się potwierdzą, nie zobaczymy Japończyka w 2010 roku.
Toyota
TF109 wydaje się być najbardziej udaną konstrukcją Toyoty od 2004 roku, jednak bolid cierpi na specyficzną chorobę. Jest szybki jedynie na konkretnych torach, które pasują bolidowi, a nie kierowcom. Do tej pory w trakcie sezonu Jarno Trulli i Timo Glock punktowali parami, jedynie w GP Chin Robert Kubica storpedował Jarno Trullego, uniemożliwiając mu zdobycie punktów. Gdy bolid jest szybki na danym torze, Jarno i Timo oboje wywożą z niego punkty, innym razem mają trudności z zapukaniem do Top 10, tak jak w Walencji. Silniki są na dobrym poziomie, co udowadnia Nico Rosberg w Williamsie, pozostaje kwestia aerodynamiki i... braku gwiazdy. Toyota od chwili debiutu w 2002 roku zadziwia swoją "głupotą" pod względem doboru kierowców. Nigdy nie zatrudnili gwiazdy, lidera, na miarę Alonso czy Kimiego. Kogoś, kto potrafiłby wycisnąć w odpowiednim momencie te ukryte 0,5 sekundy. Glock i Trulli to szybcy zawodnicy, jednak nie są materiałami na mistrzów. Takim materiałem w oczach Toyoty miał być Cristiano da Matta czy Ralf Schumacher.
Do sezonu 2010 może się to nareszcie zmienić, ze względu na Roberta Kubicę. Obu zawodników Toyoty nie ma jeszcze ważnych kontraktów na kolejne lata, więc są niepewni przyszłości. Z jednej strony to motywuje do dobrych wyników w kolejnych wyścigach, aby mieć dowód swojej przydatności, z drugiej budzi lęk i niepewność, blokując czasem odważniejszy manewr, aby nie zakończyć rywalizacji na barierce.
Pogłoski o ewentualnym wycofaniu się z Formuły 1, podążając za Hondą i BMW, były dotychczas skutecznie tłumione przez zapewnienia o swoim niezmiennym zaangażowaniu w F1, choć wciąż pojawiają się kolejne. Brak kagańca wydatków będzie wybawieniem dla programu F1 Toyoty. Miejmy jedynie nadzieję, iż za rok, w jednym z kokpitów zobaczymy gwiazdę.
Podsumowanie
Plusy:
budżet, zaplecze = możliwości;
bolid – pasuje tor, są punkty dla obu zawodników.
Minusy:
zaangażowanie w politykę przysłania rywalizację na torze;
w dalszym ciągu brak zwycięstwa i regularnych wizyt na podium;
bolid – nie pasuje tor, ścigają się z Toro Rosso i BMW o miejsca 12-20;
nowe wątpliwości dotyczące kontynuowania startów w F1.
Minusem będzie:
brak zaangażowania Kubicy na najbliższe trzy lata.
Jarno Trulli
Włoski weteran wydaje się być tu od zawsze, tak jak Barrichello i Fisichella. Prędkości wciąż nie ubywa z wiekiem, jednak kiedyś trzeba powiedzieć dość. Obecny model Toyoty wydawał się idealnie współgrać z Trullim w pierwszej części sezonu, jednak kolejne poprawki okazały się nie trafione lub zbyt małe. Doświadczony pasjonat win i posiadacz własnej winiarni, zaliczył w tym roku dwie wizyty na podium – fakt, jednak wpuszczony na rynek Robert Kubica daje do myślenia zarządowi Toyoty. Jeżeli chcą Kubicę, najprawdopodobniej pożegnają Trullego, mianując go na testera i kierowcę rezerwowego na przyszły sezon.
Timo Glock
Podobnie jak Trulli. Młody Niemiec czuje się zagrożony pojawieniem się na horyzoncie Roberta Kubicy. Mimo kilku świetnych wyników w tym sezonie, jak i w poprzednim, wciąż nie ma podpisanego kontraktu z Toyotą na 2010 rok, a rezultaty takie jak w Hiszpanii w ostatni weekend, nikomu w jego sytuacji nie poprawiają humoru. Dla Timo z racji narodowości otwarte są także drzwi do McLarena.
Uważam jednak, że z racji wieku i całkiem dobrych rezultatów, to raczej Timo Glock pozostanie w zespole jako partner nowego nabytku – Roberta Kubicy. Toyota miałaby nareszcie dwóch młodych, obiecujących kierowców i lidera, gwiazdę, której nigdy nie miała – Roberta.