Data piękna w kalendarzu, więc pożywka wielka
dla tych wszystkich pseudo magów, co to w kulę zerka,
jaki wyścig nas dziś czeka, przy tak równej dacie ?
Tylko trochę cierpliwości i wynik już znacie.

Tor Suzuka w kraju z wiśnią, jak mówią – kwitnącą,
trudny, kręty i zdradliwy z sekcją Spoon cuchnącą,
chociaż z tego, co czytałem już tam coś spaprali,
tutaj trawę rozwinęli, tam asfalt wylali.

Wszystko w trosce o kierowców, by nie było kuku
dla mnie wszystkie te gładzonka sięgają już bruku,
zamiast żwirku i zasadzek robią znów lotnisko,
gdzie tu hazard, gdzie emocje ? Zawsze schrzanią wszystko.

Może jeszcze jakiś „mądry” i młyn zdemontuje
bo się urwie wielkie kółko i bolid stratuje,
gdzie Ci eko zakręceni, nie podnoszą wrzawy ?
Wszak betonu im przybyło a ubyło trawy.

Dobra, starczy przynudzania i wyrazów złości
tylko szkoda, że tor traci na naturalności,
lecz jedyny, wciąż ma wiadukt w całym kalendarzu,
tą ósemkę każdy laik rozpozna od razu.

Troszkę nam się zakręciło w kwestii Kimi-Renia
jak powiedział rozdrażniony, dla nich to mnie nie ma.
Żałuj Kimas, żałuj teraz, blondasku drobniutki,
wszak od dzisiaj Renia jeździ reklamując wódki.

To już mamy dwóch pijaków w składzie formułowym,
Jaś wędrowniś, Flagman z gwiazdą – obaj walą w głowy,
masz ty rozrzut drogi Witku statek i gorzała,
ale forsa kaca nie ma, Renia podłapała.

Jestem ciekaw czy wystarczy na wschodzie zakładów,
co zapłacą byś nie dostał kopniaka ze składu,
jak na razie dobrze przędziesz od początku roku
kilku już się pożegnało – Ty ciągle w padoku.

To mi trochę tak wygląda jak zrzut narodowy,
każdy zakład, sowchoz, kołchoz zapłacić gotowy
by utrzymać, choć na siłę w F1 rodaka,
w swej „wielkości” chorobliwej – ciągle zgrana paka.

Nick, choć tak był najarany na bolid u Piotra,
właśnie pstryka w nos zaliczył, więc sprawa nie prosta,
znowu bidny będzie musiał do garów powrócić,
no i kłopot ma na głowie, powód by się smucić.

Czekam teraz na treningi, zastępców ciekawy
tych, co jeżdżą za pieniądze albo grzali ławy,
czy wchodzenie do tej rzeki sprawdzi się w ogóle ?
Czy to, aby tylko Michał dowodem w regule ?



I zaczęli, sucho, ładnie, słoneczko świeciło,
także chłopcom cały trening składnie się jeździło,
choć nie wszystkim wszak się znalazł i jeden wyjątek,
błąd, trach, banda, zawieszenie i zmarnował piątek.

No i larum w McLarenie, magazynier zerka
lecz na półce miejsce puste, zabrakło skrzydełka,
a konkretnie płytek kilku, które je mocują,
więc telefon do fabryki – niech wyprodukują.

Tak zrobili, objuczyli rączego jelenia,
trzy razy po trzy tysiące miał do zaliczenia,
aby zdążył z tą dostawą, Lewis wziął szamana,
ten potańczył, twarz wymazał i lało od rana.

Także trening i qual cały popłynęły z wodą,
jeleń zdążył, ale szaman napaprał z pogodą
a ponieważ nikt nie umiał zdjąć zaklęcia z chmury
zamiast jeździć to robili stateczki z tektury.

Odkładali rozpoczęcie, jeździli, sprawdzali,
nic nie dało, bo zalany po kostki tor cały.
Nie ma mowy, ustalili termin na niedzielę,
więc Polaku kładź się wcześniej, spania nie za wiele.

Już się Lewis cieszy cicho, sprawa załatwiona,
a tu znowu nowy kłopot, skrzynia jest zwalona,
więc wymiana a to smutne jest dla niego raczej,
pięć pozycji ma już w plecy, czy tak czy inaczej.



Po sześciu latach kwalifikacje jechali w niedzielę,
na lekko wilgotno, lecz wpływu niewiele
miało to na wynik chłopaków ścigania,
wciąż Red Bull na czele, jak w piątek od rana.

Sebek przed kolegą a na trzecim Lewis,
przez karę za skrzynię musi nam się przebić
już w samym wyścigu, bo na ósmym stanie,
więc czeka chłopaka na wąskim ściganie.

Robert mułowato, przez dwie sesje pierwsze,
lecz finał miał fajny zajął czwarte miejsce,
po zepchnięciu Lewisa zajmie trzecie pole,
więc rodzi się szansa – myślę, ja pitolę.

Wiadomo, że Marek ma problem ze startem,
do tego tor czysty, już obstawiam kartę,
że łyknie Go Robert, gdy zgaśnie czerwone,
proszę, by me myśli zostały spełnione.

Świetne miejsce i szansa, można ograć Merca,
nie brakuje Kubkowi do ścigania serca,
tak myślę i przekładam w swojej starej głowie,
jak przeliczyć Renia/Robert – może Ktoś odpowie?



Wyjechali na start/meta, nie każdy dojechał
Lukas mocno przeholował – banda, więc ma pecha,
nie stanie już na polu No dwadzieścia jeden,
i co teraz może myśleć – „Cóż w boksach posiedzę”.

I pięknie widać w słońcu to „żółte” na trzecim,
nie mogę się doczekać, czas tak wolno leci,
czerwień zgasła, Kubek rusza powiem doskonale,
łyka Marka na prostej – myślę – a wiedziałem.

Ale co tam ? W środku stawki duże zamieszanie,
Witek znów kosztuje Renię parę ładnych baniek,
złapał się z Williamsem, -sądzę – z własnej winy
za szybko zjechał w lewo, – ale zobaczymy.

Drugą parę na starcie zczepieni stworzyli,
włoski Pan Antoni i z Bazylii Filip,
te oba przypadki teraz na wokandzie,
posypią się kary – czy przejdzie po bandzie ?

Lecz tak czy inaczej Safety Car na torze,
wszyscy w kupie, więc nie szkodzi i też nie pomoże,
i tak się dla mnie skończyła niedziela w Japonii,
Robek już bez koła – nie dziwne, że zwolnił.

Potem numer z kółkiem Blondynek powtórzył,
nie odskoczył w punktach, więc pewnie się wkurzył,
także obaj potencjalni w punktacji „wrogowie”
nic nie dorzucili – i spokojniej w głowie.

Potem dość nudnawo z dwoma wyjątkami,
pierwszy to Kamui i Michał nam znany,
pokazał się wspaniale Japończyk kibicom
i tą jazdą w Sauberze pewnie się zachwycą.

Michał zaś ustawił swój celownik w Mercu
na „kolegę” z zespołu, co Mu dalszy w sercu,
i nękał chłopaka z lewej, prawej strony,
wreszcie koło piardło i Mistrz zachwycony.

Sebek, Marek, Ferdek, pudło ustawione,
lecz moje nadzieje wniwecz zamienione,
zaczęło się pięknie nie jak w bajkach wrednie,
musisz się natyrać nim dadzą królewnę.

Ale cóż, przepadło, dla mnie bohaterem,
jest Japończyk z Hyogo w dzisiejszą niedzielę,
i Heidfeld, co na ósmym, obył się bez dźwigu,
wyżej, niż Schumacher, też w drugim wyścigu.



P.S.

Była wrzawa o koła kiedy Surtees zginął,
jak możliwe, że ten przepis obydwu ominął,
gdzieś tam w cholerę na luzie sobie poleciały
a miały z bolidem mieć swój kontakt stały.

Gdyby tylko chcieli kara być powinna,
bo Merc oraz Renia zaniedbaniom winna,
może Blondynowi impetem urwało,
ale czemu u żółtego, jak wolno jechało ?



O pechu dla Reni:

O.S.T.R.-y pecha określił dobitnie i mocno,
ja mam definicję w sumie dosyć prostą.
Pech, to coś, na co można zwalić swe niepowodzenia,
tym bardziej te zawinione – do nieudowodnienia.

Do realizatora też słowo, no – może dwa zdania,
tak przekaz zapaprać to totalna bania,
powtórki zbyt późno, on boardów za mało,
szczególnie sytuacji, w których coś się działo.