Dziś rano w niemieckiej gazecie
Bild pojawiły się doniesienia na temat rzekomego podpisania przez
Kimi Raikkonena wstępnej umowy z zespołem Ferrari, która miałaby mu umożliwić przejście do włoskiej stajni z końcem sezonu 2006. Warunkiem miałoby być oczywiście jednoczesne odejście Michaela Schumachera z Ferrari – jeśli wierzyć tej samej gazecie, siedmiokrotny mistrz świata miałby trafić z kolei do McLarena.
Dziennikarze z
Bild twierdzą, iż oparli się na bardzo wiarygodnym źródle i że rozmowy pomiędzy Raikkonen i Ferrari rozpoczęły się już w zeszłym roku, a tempa nabrały na przełomie lutego i marca 2005. Jakby tego było mało, serwis
GrandPrix.com opierając się na własnych (także wiarygodnych) źródłach nie tylko potwierdził doniesienia niemieckiej prasy, ale stwierdził wręcz, że przejscie Raikkonena do Ferrari w 2007 jest już pewne jak w banku. Zespoły Ferrari i McLaren od razu zaprzeczyły oczywiście doniesieniom niemieckiej prasy.
„Mamy już dwóch kierowców z podpisanymi kontraktami na sezon 2006 i jest jeszcze zbyt wcześnie, aby rozpocząć rozmowy na temat sezonu 2007. Nie zawarliśmy żadnych zobowiązań z nikim na 2007”, powiedział szef biura prasowego Ferrari, Luca Colajanni.
Z kolei szef McLarena, Ron Dennis, stwierdził:
„Nasz zespół jest zaangażowany w intensywną walkę o mistrzostwo świata zarówno w klasyfikacji kierowców, jak i konstruktorów i wszyscy wewnątrz organizacji, wliczając w to naszych kierowców, są i nadal będą w 100 procentach skupieni nad tym. Lojalność zarówno ze strony zespołu, jak i kierowców zawsze była niekwestionowana w naszym środowisku. Zostało to wyraźnie zademonstrowane przez Mikę Hakkinena i Davida Coultharda, którzy byli z zespołem przez dziewięć lat. Przewidujemy długoterminową współpracę zarówno z Kimi, który jest z nami czwarty sezon, jak i z Juanem Pablo. W związku z tym zespół nie prowadzi dyskusji z żadnym innym kierowcą, wliczając Michaela Schumachera, na temat ewentualnej posady w ekipie McLaren Mercedes”.
Powszechnie panuje opinia, iż Raikkonen czuje się bardzo komfortowo w McLarenie i nie zaprzeczalne jest również to, że dysponuje obecnie zdecydowanie najszybszym bolidem, który wymaga jedynie trochę pracy nad niezawodnością. Tymczasem Ferrari przeżywa obecnie wielki kryzys i chyba tylko ogromne honorarium mogłoby przekonać Fina do podpisania kontraktu z tak dużym wyprzedzeniem w czasie. W dodatku nie jest wykluczone, że wraz z Michaelem Schumacherem z Ferrari po sezonie 2006 odejdzie także część "starej gwardii", a więc np. dyrektor techniczny Ross Brawn, czy też główny projektant Rory Byrne. Sam Brawn po wyścigu w Turcji stwierdził, że obecny sukces McLarena to głównie zasługa ich byłego specjalisty od aerodynamiki, Nicolasa Tombazisa, który odszedł z Ferrari pod koniec 2003 roku.
Negatywnych konsekwencji zbyt pochopnego podpisania kontraktu z dużym wyprzedzeniem w czasie nie trzeba daleko szukać. Jenson Button najpierw starał się wszystkich przekonać, jak ważne jest dla niego przejście do Williamsa, a teraz twierdzi, że może to dla niego oznaczać koniec kariery i dlatego woli pozostać w B.A.R. Okazanie wotum nieufności wobec McLarena mogłoby zburzyć obecny ład i porządek w stajni z Woking, a to jest chyba ostatnia rzecz, jakiej chciałby teraz Raikkonen. Może o to właśnie chodzi autorom plotek? Istnieje także inna wersja, według której za plotkami stoi menedżer Michaela Schumachera, Willi Weber, chcąc w ten sposób wytargować większą cenę za pozostanie Niemca w Ferrari po 2006 roku.
Zapewne usłyszymy jeszcze niejedną informację na temat w ciągu najbliższych 12 miesięcy – czyżby czekał nas najdłuższy "sezon ogórkowy" w historii Formuły 1?
Źródło: GrandPrix.com, pitpass.com