Embed from Getty Images
Włoska Federacja przestrzega Formułę 1 przed ryzykiem odwoływania wyścigów w ostatniej chwili, podobnie jak miało to miejsce w przypadku GP Australii.
Wyścigowy weekend w Melbourne został odwołany kilka godzin przed rozpoczęciem piątkowych treningów, po tym jak u jednego z członków ekipy McLarena zdiagnozowano infekcję koronawirusem.
Liberty Media i Australian Grand Prix Corporation zwlekały z ogłoszeniem decyzji o anulowaniu wyścigu, przez co przed bramkami prowadzącymi na trybuny zdążyły zgromadzić się tłumy kibiców.
„Nie możemy już pozwolić na popełnienie błędów podobnych do tych, które miały miejsce w Australii, gdzie Grand Prix zostało odwołane, gdy kibice znajdowali się już przed torem” – powiedział w rozmowie z La Gazetta dello Sport prezes ACI – Angelo Sticchi Damiani.
„Problem mieli wtedy wszyscy – od Liberty Media, przez zespoły aż po lokalnych organizatorów. Ruszanie z sezonem tylko po to, aby chwilę później zostać zmuszonym do kolejnej przerwy... To byłaby katastrofa”.
Monza znajduje się w Lombardii, która w szczególny sposób została dotknięta pandemią koronawirusa. Region pozostaje zamknięty. Pomimo coraz mniej tragicznych statystyk zachorowalności i zgonów, trudno przewidywać, kiedy Włochom uda się uporać z kryzysową sytuacją.
„Przechodzimy przez okres wielkiej niepewności. Musimy działać ostrożnie i z wielką uwagą. Najważniejsze jest zrozumienie tego, co dzieje się w krajach, które goszczą Grand Prix ale także we Włoszech i w Wielkiej Brytanii, skąd przybywa na padok najwięcej osób”.
Damiani ma nadzieję, że gdy zostanie podjęta decyzja o wznowieniu sezonu, zespoły będą gotowe do powrotu na tor w ciągu maksymalnie dwóch miesięcy.
„Zespoły prosiły o taką informację z 90-dniowym wyprzedzeniem. Jeśli myślimy o lipcu, to już teraz mamy opóźnienie. Może to przemyślą i wystarczy 60 dni”.