Embed from Getty Images
Toto Wolff potwierdził, że zespół Mercedesa planuje wprowadzić
„duży” pakiet poprawek na lipcowe Grand Prix Wielkiej Brytanii.
Po nieudanym początku kampanii, Mercedes zanotował udane rundy w Hiszpanii i Kanadzie. Dużym sukcesem była zwłaszcza eliminacja w Barcelonie, gdzie stajnia z Brackley po raz pierwszy w tym roku zaliczyła podwójną wizytę na podium. W klasyfikacji konstruktorów niemiecki producent awansował natomiast na drugie miejsce i dysponuje obecnie 13-punktową przewagą nad Astonem Martinem.
Zdaniem Ralfa Schumachera, Aston Martin po wprowadzonych w Kanadzie ulepszeniach znalazł się
„odrobinę przed Mercedesem”. Dodatkowo Niemiec uważa Fernando Alonso za potencjalnie najgroźniejszego rywala Maksa Verstappena podczas domowej rundy Red Bulla w Austrii.
Z optymizmem na kolejne rundy spogląda natomiast szef zespołu Mercedesa, Toto Wolff.
„Już nie boję się torów, które znajdują się teraz przed nami” – stwierdził Austriak w rozmowie z
Auto Motor und Sport.
„Wprowadzamy duży pakiet poprawek w Silverstone, a później jeszcze jeden, mniejszy. Wiele się nauczyliśmy, odkąd zmieniliśmy koncept naszego samochodu. Korelacja pomiędzy symulacją a torem poprawiła się, więc wdrażamy ulepszenia krok po kroku”.
Anonimowy inżynier stajni z Brackley przyznał natomiast na łamach
AMuS, iż
„już tylko jeden pakiet poprawek dzieli Mercedesa od zwycięstw”.
Jednocześnie zaczęły pojawiać się wątpliwości co do tego, w jaki sposób Mercedes oraz inne czołowe ekipy są w stanie tak znacząco ulepszać swoje konstrukcje w trakcie sezonu przy jednoczesnym poszanowaniu limitów budżetowych.
La Gazzetta dello Sport donosi, że FIA postanowiła przyjrzeć się pozasportowym aktywnościom zespołów F1 – wliczając w to projektowanie łodzi, motocykli czy samochodów drogowych – i sprawdzić, czy nie są one sposobem na wykorzystywanie ewentualnych luk w przepisach dotyczących limitów budżetowych.
„Pojawiła się prośba o wyjaśnienie odnośnie Mercedesa, Ferrari, Red Bulla i Astona Martina” – informuje korespondent Louis Perna.
Toto Wolff podchodzi jednak ze spokojem do tych rewelacji.
„Jest z nami 46 osób, które kontrolują absolutnie wszystkie nasze wydatki” – powiedział 51-latek.