F1 20241  2  3  4  5  6  7  8  9  10  11  12  13 Włochy Rosja Singapur Japonia USA Meksyk Brazylia Australia Arabia Saudyjska Abu Zabi Abu Zabi
  Logowanie (serwis)
Użytkownik:Hasło:
 
Rejestracja
 
  Sezon 2011
Podsumowanie sezonu
Wyścigi

  Wszystkie sezony
2024  2023  2022  2021  2020  2019  2018  2017  2016  2015  2014  2013  2012  2011  2010  2009  2008  2007  2006  2005  2004  2003  2002  2001  2000  1999  1998  1997  1996  1995  1994  1993  1992  1991  1990  1989  1988  1987  1986  1985  1984  1983  1982  1981  1980  1979  1978  1977  1976  1975  1974  1973  1972  1971  1970  1969  1968  1967  1966  1965  1964  1963  1962  1961  1960  1959  1958  1957  1956  1955  1954  1953  1952  1951  1950
Sezon 2011 > Przegląd wyścigów część 2<< 2010  |  2012 >>
Dzisiaj kolej na drugą (ostatnią) część naszego podsumowania sezonu. Ponownie dziękujemy wszystkim za wspólne kibicowanie i jak zwykle zapraszamy w przyszłym roku, jednak nie opuszczajcie nas także w zimowym okresie. Jest jeszcze kilka niewiadomych, które muszą dostać odpowiedzi, by sezon można uznać za całkowicie zakończony. W tej części między innymi: 20 lat Schumachera, loty Kobayashiego, walka w Toro Rosso oraz cichy bohater sezonu – Pirelli. Zapraszamy do obejrzenia kolejnej porcji najciekawszych zdjęć tego roku!

Link do części 1

Jubileusz


W dwadzieścia lat Michael Schumacher stawał się coraz większą legendą Formuły 1. Obserwując uważnie wypowiedzi Niemca z Grand Prix Belgii można było łatwo zauważyć, jak bardzo ważny był dla niego każdy etap jego szczytowej kariery. Od początków w Jordanie, przez Benettona, w którym rozpoczął współpracę z Rossem Brawnem, Ferrari gdzie przerodził się w bezlitosnego dominatora wyznającego zasadę "cel uświęca środki", aż do Mercedesa, który ciągle próbuje odszukać w sobie zwycięskie tempo. Nie inaczej było na Spa. Kwalifikacje poszły beznadziejnie – awaria tylnego koła sprawiła, że Schumacher ruszał do jubileuszowego wyścigu z ostatniego, dwudziestego czwartego pola. Do mety dojechał na piątej pozycji – wedle niektórych podarowanej mu przez partnera z garażu, Nico Rosberga.

Mistrzowie drugiego planu


Rywalizacja pomiędzy duetem kierowców Toro Rosso była stałym elementem rozgrzewającym środowisko Formuły 1 podczas każdego z weekendów Grand Prix. Jaime Alguersuari i Sebastien Buemi zacięcie walczyli nie tylko ze sobą nawzajem, ale także mierzyli się z przeciwnościami w postaci awarii i niefortunnych kolizji. Każda z nich wprawiała w ruch krzywą ich rezultatów, działającą na kierownictwo zespołu z Faenzy, a także przełożonych w Red Bullu. Wyścig na Monzy był istotny z jeszcze jednego względu – występu przed domową publicznością. Obaj kierowcy finiszowali na punktowanych pozycjach i wzbogacili konto swej stajni siedmioma oczkami, które były absolutnie bezcenne w obliczu zaciętej rywalizacji w klasyfikacji konstruktorów.

Powtórka z rozrywki


W krajobraz Grand Prix Włoch zawsze wpisują się zmasowani fani Ferrari i cała reszta, która jest tylko słodkim dodatkiem lub tłem dla głównego motywu wierzgającego rumaka. W tym roku nie powtórzył się optymistyczny scenariusz zrealizowany przez Fernando Alonso w 2010 roku, ale trzecia pozycja Hiszpana wystarczyła, aby Włosi mogli odtrąbić sukces. Rzeka flag i transparentów to stały element ceremonii dekoracji na Monzy. Tym razem do korzeni udało się powrócić Sebastianowi Vettelowi, który z łatwością kontrolował większą część wyścigu i przekroczył linię mety na tej samej pozycji, co w sezonie 2008. Po wyścigu wszyscy zastanawiali się jednak nie tyle nad analizą źródła sukcesu Red Bulla, dla którego Monza miała być kamieniem u szyi, ale tym, gdzie podziało się przednie skrzydło z bolidu Marka Webbera, który stracił je w wyniku kolizji z Felipe Massą.

Raj Kobayashiego


Jeśli gdzieś mogliśmy obserwować bolidy latające w powietrzu, to do 2008 roku był to tor Magny-Cours, którego ostatnia szykana wprost prowokowała agresywne najazdy wszystkich kierowców. Po tym, jak francuski obiekt wypadł z kalendarza F1, pałeczkę przejął tor Marina Bay. Singapore Sling było ulubionym miejscem Kamui Kobayashiego, który prezentował w nim swą wyścigową agresję do czasu, gdy w kwalifikacjach wylądował na jednej ze ścian okalających zdradliwy zakręt. Siedemnaste pole startowe z pewnością nie ucieszyło Petera Saubera.

Wpadka


Pierwsza sesja treningowa z pewnością nie jest tą, w której ciśnie się do samego limitu. Chyba, że jest się Sebastianem Vettelem, który przesadził na wyjściu z pierwszego zakrętu Degner i sunąc po piasku uderzył w barierę z opon. Uderzył o tyle niefortunnie, że zniszczył nowe przednie skrzydło. Sytuacja była podobna jak na Silverstone w 2010 roku, jednak nie zdecydowano się skorzystać ze spojlera zamontowanego w samochodzie Marka Webbera. Człowiek z Milton Keynes dotarł na tor ze skrzydłem na minuty przed kwalifikacjami. Być może dzięki niemu Vettel pokonał Buttona i po raz trzeci z rzędu stanął na pierwszym polu startowym Grand Prix Japonii.

Nowy rozdział


W sezonie 2010 nerwowa atmosfera utrzymywała się aż do ostatnich chwil zamykającego wyścigu na torze Yas Marina. Inżynier Sebastiana Vettela przekazywał mu wtedy z pełnym skupieniem nazwiska kolejnych kierowców przekraczających linię mety. Wystarczyło. Kierowca Red Bulla został najmłodszym w historii Mistrzem Świata Formuły 1. Podczas tegorocznego wyścigu w Japonii ten sam człowiek otwarł nowy rozdział. Nie tylko obronił ubiegłoroczny tytuł, ale także dorzucił do osiągnięcia słowo najmłodszy. Księga rekordów wszechczasów została zdefiniowana na nowo przez faceta, który w tym roku rywalizował sam ze sobą i prowadził w klasyfikacji generalnej od pierwszego, aż do ostatniego Grand Prix.

W szczerym polu


Podczas gdy wszyscy martwili się przygotowaniami Grand Prix Indii, w Yeongam wszystko było jak rok temu. Nawet jedzenie w lodówkach zespołów. Na torze nie zmieniło się nic prócz reklam, a organizatorzy nie pokusili się nawet na zastosowanie prostego zabiegu pomalowania trawy na zielono. Tak jak rok temu nie było drzew, wokół obiektu próżno było szukać jakiegokolwiek śladu cywilizacji, a dziennikarze gnietli się w motelach miłości. Szkoda, że właśnie tam Red Bull musiał świętować obronę tytułu konstruktorów – od najbliższego klubu dzieliło ich zapewne piekielnie dużo kilometrów. W gwoli jasności. Rok temu promotor GP Korei otrzymał nagrodę najlepszego. To raczej więcej niż nieporozumienie.

Buddh


Najnowszy obiekt goszczący w kalendarzu bardzo szybko zyskał przychylne zdanie wszystkich kierowców Formuły 1. Różnice wysokości i sekcje zakrętów sprawiały, że kierowcy mogli znaleźć optymalny rytm jazdy, co było trudne do osiągnięcia na poprzednich torach, które wyszły spod ołówka Hermana Tilke. Jedynym marudzącym był Felipe Massa, który dwukrotnie zlekceważył wysokie krawężniki i uszkodził na nich zawieszenie swego Ferrari. Owszem, nie wszystko było na swoim miejscu czego namacalnym dowodem były ogromne ilości kurzu zalegające na asfalcie i utrudniające rywalizację, ale sądząc po ogromnej determinacji organizatorów, za rok Buddh może stać się jedną z prawdziwych perełek kalendarza.

Chłopaki nie płaczą


Nie ulega żadnej wątpliwości, że Lewis Hamilton ma za sobą najtrudniejszy sezon w karierze. Niezliczona ilość incydentów, liczne i głośne afery jak ta z Monako, gdy jego komentarz zahaczył o rasistowskie uprzedzenia sędziów sportowych oraz głośne rozstanie z Nicole Scherzinger odciskały swe piętno aż do Grand Prix Indii, które przez karę za ignorowanie żółtych flag i kolizję z Felipe Massą było ostatnim z serii wymagających bądź trudnych. Kask z wizerunkiem Boba Marleya najwyraźniej zadziałał. Po nieudanym wyścigu w Delhi, Hamilton powrócił do rywalizacji nie jako zwierzyna lecz myśliwy. Dowód? Grand Prix Abu Zabi, w którym od samego początku dorównywał tempem głównym rywalom.

Zmierzch legend


Williams był w mijającym sezonie cieniem zespołu sprzed dawnych lat. Patrząc na jego tegoroczną dyspozycję aż trudno było wierzyć, że ekipa z Grove znajduje się w gronie trzech najbardziej utytułowanych teamów wszech czasów. W efekcie doszło do szeroko zakrojonych zmian kadrowych, a z funkcją dyrektora technicznego pożegnał się Sam Michael, który kilka miesięcy później pojawiał się na padoku w obszarach McLarena. Optymizmem nie napawało również położenie Rubensa Barrichello, któremu wiele osób nie daje szans na utrzymanie posady w Formule 1, wieszcząc rychły koniec jego długiej kariery w królowej sportów motorowych.

Mansell: Wersja odmłodzona i poprawiona


Czym byłaby skarbnica osiągnięć Vettela bez zdobycia kategorii największej liczby pierwszych pól startowych podczas jednego sezonu? Fakt, dotychczasowy rekordzista – Nigel Mansell stanął przed trudniejszym wyzwaniem z powodu mniejszej ilości Grand Prix, jednak w sobotnie popołudnie na Interlagos doszło do ponownego nakreślenia granic, które nie sprowadzało się tylko i wyłącznie do zostania nowym liderem pewnej kategorii statystyk. W dziewiętnastu rundach tegorocznych mistrzostw Formuły 1 Red Bull zdobył osiemnaście pole positions, co tylko potwierdzało genialność i wyraźny prymat konstrukcji Adriana Neweya.

Smak zwycięstwa


Przez cały rok pozostawał w cieniu Sebastiana Vettela, który z wyścigu na wyścig prezentował niezwykłe osiągi. Mark Webber nie walczył w minionym sezonie wyłącznie ze swym partnerem z Red Bull Racing. Nie było żadną tajemnicą, że nie radzi sobie z okiełznaniem ogumienia Pirelli – w tym sezonie bodaj najważniejszego czynnika wpływającego na konstruowanie strategii wyścigu. Do Grand Prix Brazylii Australijczyk mógł poszczycić się wyłącznie trzema pole positions wyrwanymi Vettelowi, jednak w Sao Paulo dorzucił do nich pierwsze i jedyne zwycięstwo w tegorocznych mistrzostwach.

Robota wykonana


Zdaniem rzeszy obserwatorów, najlepszym kierowcą sezonu 2011 nie został wcale Sebastian Vettel, a Jenson Button. Wiele osobistości z padoku Formuły 1 uważa, że Brytyjczyk ma za sobą najlepszy rok w swej karierze – zwyciężył w trzech kluczowych dla siebie wyścigach w Kanadzie, Węgrzech i Japonii oraz dwunastokrotnie stawał na podium. Kierowca z Frome umniejszał jednak fakt zdeklasowania swego partnera z zespołu – Lewisa Hamiltona zachowując przy tym swój stoicki spokój, o którym śmiało można rzec, że stał się jedną z marek F1: „Może gdybyśmy konkurowali ze sobą na samym szczycie, to byłoby to specyficzne uczucie, ale teraz nie robi to na mnie takiego wrażenia. Jestem zadowolony z tego, jak potoczył się ten rok i z wyciągnięcia wszystkiego z samochodu”. Tyle i aż tyle.

Oczko w głowie


Na koniec kilka słów o ogumieniu Pirelli. Jeśli ktoś porównałby reakcje z zimowych testów i z sezonu, otrzymałby przerażającą różnicę – od obaw o farsę, jaką staną się wyścigi z siedmioma postojami, do realnego uatrakcyjnienia widowiska, przez osiągnięcie złotego środka. W tym sezonie do Formuły 1 powrócił KERS, a w bolidach zastosowano system DRS i o ile obie te nowinki mogą się nie podobać, o tyle o oponach włoskiej firmy wszyscy wyrażają się nader pochlebnie. Jedyny problem (choć to i tak za dużo powiedziane)? Kolorowe oznaczenia, które nie wszystkim wbiły się w pamięć. Gratulacje dla Paula Hembery'ego i jego bandy umiejętnie osładzającej nam sezon przesiąknięty dominacją jednego faceta, wygrywającego niemal wszystko i prawie wszędzie. Byle do Australii. Byle do 16 marca.
<< 2010  |  2012 >>  |  ^


F1WM
F1WM.plAktualności, Newsy i wyniki w WAP
Testy, Artykuły, Słowniczek pojęć F1, Sondy
Katalog www, Kuba Giermaziak, Karol Basz
Baza danych F1Sezony, Statystyki, Kierowcy, Zespoły, Tory, Bolidy, Silniki, Konstruktorzy bolidów, Dostawcy silników, Dostawcy opon
Robert KubicaAktualności, Profil kierowcy, Osiągnięcia, Daniele Morelli (menedżer), Statystyki kierowcy, Historia startów z BMW
Inne serieAuto GP, DTM, Mistrzostwa Europy F3, FR3.5, GP2, GP3, GT Series, WEC, IndyCar, Supercup, WTCC
 
  •   ISSN 2080-4628   •   Serwis poświęcony F1 i innym seriom wyścigowym   •   Istnieje od 1999 roku   •   Wszelkie prawa zastrzeżone
Kanał RSS  •  Redakcja serwisu Wyprzedź Mnie!  •  Informacja o prawie autorskim i polityka prywatności  •  Reklama i współpraca