Podczas dwóch dni zeszłego tygodnia mechanicy zespołu Red Bull Racing dostali pozwolenie na opuszczenie fabryki – aby wziąć udział w specjalnym programie treningowym.

Nie był to jednak intensywny obóz wojskowy, a szansa na wzięcie udziału w budowaniu zespołu i zmierzenie się z wyzwaniami zarówno psychicznymi, jak i fizycznymi. Menedżer zespołu Jonathan Wheatley wyjaśnia: „Wszyscy rozjechali się na święta, zatem był to miły i spokojny sposób na odzyskanie skupienia i koncentracji przed budową auta oraz zimowymi testami”.

Zespół wybrał centrum sportowe Bisham Abbey – z którego korzystają brytyjscy olimpijczycy oraz krajowi i międzynarodowi rugbiści, hokeiści, golfiści i tenisiści – ponieważ oferowany tutaj trening miał również wspomóc ocenę koordynacji ręka-oko, a więc wszystko to, co będzie bardzo ważne w szybszych pit-stopach w nadchodzącym sezonie. „To zmuszało wszystkich do pracy w zespole i pokazało nasze słabe oraz mocne strony. Ciekawie będzie zobaczyć, jak podziałało to na prace, jakie wykonują” – powiedział Wheatley.

O ile wiązało się to z dość sporym wysiłkiem fizycznym (jako że w czwartek pokazało się parę kuśtykających kończyn), o tyle nie zawsze najlepsi wychodzili na 'czoło stawki'. „Mamy tu faceta, który nie je nic innego poza chipsami i frytkami” – dodaje Wheatley. „Jest tak chudy, jak możecie sobie tylko wyobrazić, ale ma najlepszą koordynację ręki z okiem, zatem nie wszystko związane jest z kondycją fizyczną”.

Źródło: RedBullRacing.com