Ostatnio pojawia się coraz więcej doniesień na temat tego, jakoby zespół Sauber starał się o zmianę dostawcy silników z Ferrari na BMW od 2006 roku. W przypadku szwajcarskiej stajni byłby to całkiem logiczny wybór i to co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze współpraca z Ferrari ostatnio nie układa się chyba najlepiej, jeśli weźmiemy pod uwagę zmianę dostawcy opon z Bridgestone na Michelin i poparcie dla propozycji GPWC przez Petera Saubera. Po drugie silniki monachijskiego koncernu byłyby z pewnością znacznie tańsze od jednostek napędowych Ferrari przy porównywalnych osiągach. Po trzecie obecny dyrektor techniczny zespołu Sauber, Willy Rampf, przez 15 lat był pracownikiem BMW, zanim w 1994 roku rozpoczął współpracę ze szwajcarską stajnią. Trzy lata później powrócił na krótko do Monachium, by nadzorować rozwój motocykla F650, który dwukrotnie wygrywał Rajd Paryż-Dakar w latach 1998-1999. Rampfa łączą zatem bardzo dobre stosunki z BMW i fakt ten może okazać się bardzo pomocny w negocjacjach.
Kolejnym zespołem, który rzekomo stara się o silniki monachijskiego koncernu, jest Red Bull Racing. Pytanie tylko, czy stajni z Milton Keynes potrzebna jest zmiana dostawcy silników, skoro obecnie współpracuje ona bądź co bądź na zasadach fabrycznych z firmą Cosworth. Z wypowiedzi kierowców Red Bull można wywnioskować, że nowy model TJ2005 V10 jest bardzo udany i w dodatku niewiarygodnie niezawodny – niektóre egzemplarze są w stanie wytrzymać do 1800 kilometrów bez awarii. Cosworth chwali się, że silnik ten pomimo dwukrotnie wydłużonego okresu życia dysponuje większą o 25 koni mechanicznych mocą w stosunku do silnika CR-6 z początku zeszłego sezonu i wyższymi o 300 obrotami. Co więcej, na Grand Prix Stanów Zjednoczonych szykowana jest już jeszcze mocniejsza wersja, która ma za sobą pierwsze pomyślne testy na torze.
Zmiana właściciela z Forda na biznesmenów zaangażowanych w amerykańską serię Champ Car tchnęła jakby zupełnie nowe życie w pracowników Coswortha i nie wydaje się, aby firma ta miała zamiar wycofać się z Formuły 1. W końcu Cosworth to już niemal legenda, choć w ostatnich latach z pewnością wiele brakowało do sukcesów z dawnego okresu, kiedy to na torach królowały jednostki napędowe Cosworth DFV. Notabene były to trzylitrowe silniki V8, a podobna konfiguracja będzie obowiązywała od 2006 roku. Z dobrze poinformowanych źródeł wiadomo, że Cosworth od listopada 2004 roku pracuje równolegle nad silnikiem w specyfikacji na sezon 2006, dysponującym w tej chwili mocą 800 koni. W tej sytuacji Red Bull powinien się chyba wstrzymać ze zmianą dostawcy silników, przynajmniej do momentu przekonania się, jak dobry jest tegoroczny silnik TJ2005.
Źródło: GrandPrix.com, pitpass.com