Embed from Getty Images
Charles Leclerc spodziewa się ciężkiej walki z kierowcami Red Bulla w wyścigu o Grand Prix Miami.
Monakijczyk wywalczył pole position do niedzielnych zawodów, odnotowując rezultat 1:28,769s. Wynik ten był o niespełna dwie dziesiąte sekundy lepszy od tego, którym na ostatnim przejedzie popisał się drugi z reprezentantów Scuderii – Carlos Sainz.
Trzeci w tabeli Max Verstappen stracił do Hiszpana tylko pięć tysięcznych sekundy – nawet pomimo tego, że zmarnował swoją ostatnią próbę przez wyjechanie z toru w szybkiej sekcji.
„Fani są szaleni” – powiedział Leclerc tuż po opuszczeniu kokpitu F1-75.
„Wspaniale jest być tutaj w Stanach Zjednoczonych i na własnej skórze doświadczyć, jak na przestrzeni kilku ostatnich lat rozwinął się tutaj nasz sport. Widok tak wielu kibiców na trybunach z pewnością działa na nas motywująco”.
„Widzę tu też wielu sympatyków Ferrari. To coś wspaniałego” – zwrócił się Hiszpan do grona Tifosi.
„Ostatni weekend nie był dla mnie zbyt dobry, bo popełniłem błąd w wyścigu. Dzisiaj wszystko poszło już jednak tak, jak powinno” – kontynuował Leclerc przypominając brzemienny w skutkach piruet z Grand Prix Emilii-Romanii.
„Zaczniemy ściganie z pole position i musimy dokończyć naszą pracę. Nie będzie to wcale takie proste, bo Red Bulle są niezwykle szybkie na prostych. My mamy przewagę w zakrętach. Czeka nas trudne wyzwanie, ale mamy nadzieję, że powrócimy na najwyższy stopień podium”.