Embed from Getty Images
Lewis Hamilton uważa, że Sebastian Vettel byłby
„niesamowitą” opcją dla Mercedesa przed sezonem 2025.
Stajnia z Brackley poszukuje następcy Brytyjczyka, który zdecydował się na transfer do Ferrari. Wśród opcji producenta padają nazwiska Maksa Verstappena czy juniora Andrei Kimiego Antonelliego, jednakże w ostatnich dniach głos zabrał Sebastian Vettel, który ujawnił, iż ma za sobą rozmowy z Toto Wolffem.
Czterokrotny czempion, który jest poza stawką Formuły 1 od 2022 roku, nie potwierdził jednak, czy w treściach rozmów z szefem Mercedesa padała propozycja ponownych startów. Mimo to Vettel zadeklarował, iż przy gwarancji konkurencyjnego pakietu byłby gotowy rozważyć ponowną rywalizację na torach Grand Prix.
„Byłbym zachwycony widząc ponownie Seba” – powiedział Lewis Hamilton na torze Suzuka.
„Moim zdaniem byłby niesamowitą opcją dla zespołu: niemiecki kierowca, wielokrotny mistrz świata oraz zwycięzca, a także ktoś o wyjątkowych wartościach, kto popchnąłby zespół do przodu. Byłbym fanem jego powrotu”.
„Nigdy nie myślałem o odejściu na rok lub dwa, by później wziąć pod uwagę powrót. Kiedy podejmę taką decyzję, mam nadzieję, że będzie ona na dobre. Zawsze będziesz odczuwać tęsknotę. To najwspanialszy sport na świecie i najcudowniejsze doświadczenie. Praca z zespołem nastawionym na zwycięstwa jest czymś niesamowitym. Prawdopodobnie nic innego tak nie smakuje. Nigdy nie pytałem innych kierowców czego konkretnie im brakuje. Mogę to sobie tylko wyobrazić”.
George Russell, który pozostanie w Mercedesie na sezon 2025, zapytany o perspektywę potencjalnych startów z Vettelem, odparł:
„Sebastian jest świetną osobą. To czterokrotny mistrz świata i brakuje jego osobowości w stawce. Moim zdaniem ważne jest, by mieć dwudziestu najlepszych kierowców na świecie zdolnych do walki o zwycięstwa oraz mistrzostwa. Pozostaję otwarty na każdego zawodnika, który może zostać moim partnerem. Niezależnie czy będzie to mistrz świata lub debiutant, dla mnie to nic nie zmienia. Przywitam w zespole każdego” – dodał 26-latek.
