Władze zespołu Renault są bardzo niezadowolone z postawy
Jarno Trullego w domowym wyścigu. Włoch na ostatnim okrążeniu mając trzecie miejsce w garści nie zdołał obronić się przed atakiem ze strony Rubensa Barrichello i to dosłownie kilkadziesiąt metrów przed metą. Rozłościło to zarówno szefa zespołu – Flavio Briatore, jak i głównego inżyniera – Pata Symondsa.
„Po prostu nie mogę zrozumieć czegoś takiego. Wygląda na to, że zostawił drzwi całkowicie otwarte”, powiedział Symonds. Trulli przyznał tylko, że Barrichello był szybszy na wyjściu za zakrętu nr 13 i to umożliwiło mu atak podczas hamowania przed kolejnym zakrętem.
„Starałem się zamknąć drzwi, ale nie byłem w stanie”.
Owe zamknięcie drzwi, czyli jak określa się w żargonie wyścigowym zablokowanie innego kierowcy, Włoch chciał wykonać w momencie, gdy Barrichello znajdował się już obok i trudno nazwać to skuteczną taktyką obronną. Według kilku dziennikarzy Trulli po odbyciu rozmowy z szefostwem zespołu jeszcze na torze Magny-Cours, opuścił "motorhome" Renault bliski płaczu. Jako, że obecnie ważą się losy przyszłorocznego składu francuskiej stajni, kierowca ten nie mógł sobie wybrać gorszego momentu na popełnienie takiego błędu i to na oczach 6000 pracowników koncernu Renault, którzy siedzieli na trybunach. Nie wiadomo jaki wpływ będzie to miało na szanse pozostania Trullego z zespole na sezon 2005. Ogłoszenia przyszłorocznego składu miało nastąpić w ostatni weekend, ale decyzja w tej sprawie została podobna przeniesiona o 10 dni do przodu.
Źródło: F1-Live.com