zgadzam się że takie coś nie przeszło
Hmm, no w Rosji można było przejechać cały dystans na jednym komplecie.
nero, 24.08.2015 16:05 | | |
Takie tłumaczenie to żadne tłumaczenie - jedyne co Pirelli nim osiąga, to (pośrednie) przyznanie się do winy. Zrypali sprawę, a teraz odwracają kota ogonem.
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, by nawet takie wyczynowe ogumienie jak w F1 nie było w stanie przejechać w jednym kawałku dystansu całego wyścigu. 300 kilometrów powinno być możliwych do przejechania na każdej mieszance (nie mówię w tym momencie o optymalnej przyczepności, ale o samym fakcie toczenia się z względnie przyzwoitą prędkością).
Ja się dziwię Pirelli, że pozwalają sobie na takie gadanie. OK, jak wchodzili to proszono ich o mało wytrzymałe opony (tak, wiem, miały się szybko zużywać, a nie wybuchać, ale pewnie to nie takie proste zrobić WYŚCIGOWĄ oponę, która spełnia oba te warunki - pamiętajmy jakie siły działają na te opony), ale po takiej krytyce ja na ich miejscu zrobiłbym pancerne opony nie do zdarcia, niech sobie jadą cały wyścig na jednym komplecie.
To by miało genialny wpływ na widowisko, jaka kolejność po pierwszym kółku taka sama na przedostatnim (wtedy by pewnie wszyscy zjeżdżali na zmianę, żeby regulamin spełnić).
O co cała afera, opony od zawsze wybuchały...
Michelin, gdzie jesteś?
Prawda jest taka, że sprawę pokpiło Ferrari. Jakby Vettel nie zawalił Q3 to by nie musieli ryzykować. Ot i cała historia.
Vettel mógł pojechać taktyką Kwiata. Miałby czwarte miejsce.
W 2007, w Chinach Hamilton dojeżdżał do boxu na oponie, która już na sporym fragmencie nie miała gumy a mimo to trzymała ciśnienie, chociaż przyczepności już nie. Ale wtedy nie było w tym sporcie Pirelli, na szczęście.
I w zasadzie o to wszystkim chodzi, tylko Pirelli jakoś tego nie dostrzega.
Podobno Pirelli opony wyścigowe produkuje w fabryce w Turcji. To nie zawsze jest gwarantem dobrej jakości.
Zgadzam się z opinią, że w pierwszej kolejności opona powinna stracić przyczepność a nie rozpadać się na kawałki.
|