Embed from Getty Images
Pojawiły się pierwsze doniesienia mówiące o tym, iż wyścigów na Spa-Francorachamps oraz Paul Ricard zabraknie w przyszłorocznym kalendarzu mistrzostw świata Formuły 1.
W obliczu powrotu Kataru czy RPA, a także debiutu GP Las Vegas, przyszłość niektórych europejskich Grand Prix stoi od wielu miesięcy pod dużym znakiem zapytania. Najwięcej mówi się o wypadnięciu Grand Prix Belgii, którego organizatorzy mają nie otrzymać od Formuły 1 propozycji nowej umowy.
Holenderska gazeta
De Limburger donosi, że otwarciem przyszłorocznych zmagań ponownie będzie Grand Prix Bahrajnu, które ma odbyć się 5 marca. Wcześniej na obiekcie w Sakhir mają odbyć się jeszcze trzydniowe testy.
„Dwa tygodnie dalej w prowizorycznym kalendarzu widnieje Arabia Saudyjska a tydzień po niej będzie Australia” – informuje korespondent Erik van Haren.
Holendrzy dodają również, że liczba wyścigów w kalendarzu może wzrosnąć z 23 do 24, jeśli w Chinach dojdzie do złagodzenia obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. Wyścig w Szanghaju powróciłby wówczas do kalendarza po trzech latach absencji.
„Wykluczone z kalendarza” mają być natomiast rundy w Belgii i Francji.
„Spa-Francorchamps ciągle może liczyć na przedłużenie umowy o rok, jeśli wyścig w Południowej Afryce nie dojdzie do skutku” – przyznał van Haren w rozmowie z
De Telegraaf. Holender dodał także, iż coraz bliżej podpisania nowej umowy z F1 jest Monako.